Pewnego dnia, podczas porannego biegania, zaczepił mnie pewien mężczyzna. Wysoki, niebieskooki brunet kogoś mi przypominał.
-Można się przyłączyć?- uśmiech nie schodził mu z ust.
-Jasne.-odparłam i biegłam dalej. Już po chwili dobiegł i wyprzedził mnie. Ja nie należę do tych co łatwo odpuszczają, więc przyśpieszyłam. Ścigaliśmy się nawzajem przez cały park. Byliśmy strasznie zziajani.
-Tak w ogóle, jestem Michał.-wyciągnął rękę w moją stronę.
- Amelia-uśmiechnęłam się
- Masz niezłą kondycję.
- Dzięki, staram się. Ty też.
-To co, może dasz się zaprosić na kawę?
- Kawy nie pijam, ale na herbatkę, czemu nie.
Spacerkiem dotarliśmy do przytulnej kawiarenki. W momencie gdy Michał otwierał drzwi, obudziłam się.
- Cholera!!- krzyknęłam
- Co jest?- kumpel( mój bitbox'owiec) zerwał się na równe nogi.
- Znów ten sen, to kurwa jest!
- Jprd dziewczyno, nie budź ludzi po nocach myślałem , że coś się stało!
-Odwal się! Mogłeś spać u rodziców, więc morda w kubeł!
Cisza. Śmiertelnacisza. Znów się obraził. I dobrze, przynajmniej będę miała spokój.
Nie mogłam spać, więc wciągnęłam dresy i wyszłam pobiegać. O piątej rano Gdańsk wygląda niesamowicie. Godzinę później wróciłam do motelu. Wszyscy jeszcze spali. Spakowałam swoje rzeczy, wymeldowałam i ruszyłam na salę, w której miał się odbyć dzisiejszy koncert. Wystąpię wraz z innymi przedstawicielami młodego pokolenia rapu. Nie zabawię tu długo, bo jutro z samego rana jadę do Bełchatowa, bo za 2 dni mecz.
* * *
- Iza, wstawaj!- słyszę krzyki matki.
- Alemamo, jest sobota szósta ramo- protestuję.
-Wiem. Mamy z ojcem pilny wyjazd. Musimy odwołać nasz dzisiejszy wypad na piknik.
-Znowu!! Kto by się spodziewał?- ironizuję.
- Przepraszam córeczko, tak wyszło. Sprawy zawodowe. My z tatą nie protestyjemy, gdy ty wyjerzdżasz na mecze.
-To co innego. Wy macie dzieci, powinniście się nimi zajmować. Mam was dość. Wyjdź!!
-Za pół godziny przyjdzie wujek.
-Tak, tak, bo ja mam co=iągle pięć lat.
-My się po prostu o ciebie martwimy Izula.
- O mnie? A o Amelie? Zapomnieliście o niej!!?? Mam już szesnaście lat, nie potrzebuję niańki.
-Dosyś tego, młoda damo. Masz pół godziny!- krzyknęła i zatrzasnęła drzwi.
Wstałam, poszłam do łazienki wziąć prysznic i ubrałam się. Wysłałam esa do przyjaciółki i zbiegłam na śniadanie. W kuchni siedzieli rodzice. Zrobiłamm sobie płatki i zjadłam , nie odzywając się ani słowem. O wpół do ósmej, w drzwiach stanął Żygadło. Przywitałsię z rodzicami i ze mną.
- Coś widzę, że moja ulubiona siatkarka nie ma dziś humoru.
-Tsa... znowu wyjerzdżają..
- Mam niespodziankę. Na pewno poprawi Ci nastrój- uśmiechnął się tajemniczo- Jak skończysz jeść, gdzieś Cie zabiorę.
-Już skończyła- rzuciłam i pobiegłam n górę po bluzę itorebkę.
-Weż torbę treningową- zawołał z dołu
Zazwyczaj w soboty nie mamy treningu przed południem. Zdziwiło mnie to, ale nic nie powiedziałam.Wzięłam torbę i zeszłam na dół. Może ćwiczenia mi pomogą wyzbyś dię wściekłości...
Jechaliśmy w skupieniu. Próbowałam być obojętna na wszystko, ale mi to nie wychodziło. Pogrążyłam się w myślach. Ostatnio staję się coraz bardziej podobna do siostry. Z charakteru oczywiście. Na wszystko nastawiam się negatywnie.
Z nostalgi wyrwał mnie wujek:
-Jesteśmy na miejscu.
Po wyjściu uderzyły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze : wujek wyciągnął z bagażnika swoją torbę treningową.
Nigdy tego nie robił, ale tłumaczyłam to sobie, że chce mi zrobić przyjemność, bo w pojedynkę ćwiczy się nudno i monotonnie. Za to drugą rzeczą było to, że parking przed haląbył zapełniony. Tego już nie mogłam wytłumaczyć.Spytałam co jest grane, a on odpowiedział, że to właśnie niespodzianka i mam być cierpliwa.
* * *
- Kurwa!!
-Co znowu?!
-Ten głupi samochód znowu się popsuł.
-Ja ******** Dzwonie do mechanika. Zabiję go.
-Stary, rono muszę być w Bełchatowie.
-Wiem. Mam pomysł. Mój kuzyn mógłby cię podwieźć.
-Ta... już to widzę .- mówiłam sarkastycznie.
-Nie, serio. Lubi Cię. Znaczy Twoje teksty, na pewno uda mi się go namówić.
- Hmm, czemu nie? :D- nie dokończyłam, bo Damian już telefonował..
Czasami rozmyślam, co bym bez niego zrobiła, czy poradziłabym sobie w życiu. Pomimo częstych kłótni, wskoczylibyśmy za sobą w ogień. To prawdziwa przyjaźń. Poznałam go gdy miałam szesnaście lat. On miałwtedy siedemnaście. W tym czasie byłam pogrążona w depresji. Uciekłam z domu, w którym czułam się niechciana i zaczęłam ćpać. Damian miał podobneproblemy. Doprowadziły go do próby samobójczej. Chciał rzucić się pod pociąg, ale w tym momencie zobaczył mnie . Siedziałam na peronie cała poharatana, a z rąk sączyła mi się krew. Powiedział, że wyglądałam jak śmierć: cała blada, wychudzona. To go ujęło. Podszedł, opatrzył ranę i czekał. Czekał, aż na niego spojrzę. Rozmawialiśmy do zapadnięcia zmroku. Tak się poznaliśmy. Uratowałam mu życie, nawet o tym nie wiedząc, a on pomógł mi uwolnić się od narkotyków. Od tej pory zawsze możemy na siebie liczyć.
Godzinę później byłam już w Bełchatowie.
* * *
- Niewierzę. -szepnęłam i spojrzałam pytająco na wujka.
- Taki lużny trening przed meczem gwiazd, pomyślałem, że chętnie byś do nas dołączyłą.
- Dziękuję-przytuliłam go.
Po dziesięciu minutach wyszłam przebrana na boisko. Otaczali mnie wspaniali sportowcy m.in. M. Możdżonek, P. Zagumny, K. Ignaczak, P. Gruszka, P. Gacek i S. Świderski. Żywe legendy, pomyślałam. Łukasz wszystkim mnie przedstawił, po czym rozpoczął się trening. Później dołączyła do nas Amelia. Wujek zwolił mnie z popołudniowego treningu i 'powierzył w opiekę' Krzysiowi Ignaczakowi. Siatkarze zaprosili mnie i siostrę na obiad. Było to bardzo miłe. Później wybraliśmy się na spacer i tak minął mi cały dzień.