sobota, 31 sierpnia 2013

5. Nasze drogi rozchodzą się codziennie...nasze życie różni się o 180 stopni...

Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie. Już za kilka godzin zasiądę na trybunach na meczu gwiazd.  I sprawdzę, czy moja siostra ma do tego dryg.. Nigdy nie grała. Pewnie ma niezłą tremę, jak ja przed pierwszym meczem. ;)


*    *    *


Nie ma to jak przespać tylko 4 godziny. Wstałam punktualnie o siódmej, ubrałam się i wyszłam pobiegać. Gdy wróciłam do hotelu, odświeżyłam się, spakowałam swoje rzeczy i wymeldowałam. Powłuczyłam nogami do baru mlecznego na śniadanie. Szybko je skonsumowałam i ruszyłam na spotkanie z Damianem.
-Siema-krzyknął z daleka.
-Elo. Jak tam samochód?
-Weź lepiej nic nie mów. Tak się na nich wszystkich wkurwiłem, że myślałem, że ich pozabijam.
- A co zrobili?
- No właśnie nic.Nie mają czasu, samochód jest sprawny, mają poważniejsze problemy.
- Skurwysyny!
-Taa, zmieńmy temat. Masz tremę przed meczem?
- Nie.. no może trochę. Ale wiesz co? Wczoraj stało się coś niezwykłego.
- No opowiadaj ;)
- Po treningo z legendami siatkówki, poszliśmycałą gromadą na obiad, była taka gadka0szmatka, wiesz o co chodzi,nie? no. Ale chodzi mi o to, że nie znienawidziłam tych ludzi, jak większości napotykanych codziennie, a wręcz ich polubiłam. Kumasz? Ja! Aspołeczniak!
- No ok, zszokowałaś mnie hah^^ ale wkońcu stajesz się mniej zdemoralizowana :D - śmiał się w  niebo głosy.
-  haha, no wiesz bardzo śmieszne, naprawdę.. dupku- dałam mu kuksańca w bak


*    *    *


Gdzie się tak śpieszysz? Pytali rodzice. Odparłam, że lecę do wujka. Musiałam skłamać, bo Amelia nie chciała, aby wiedzieli, że jest w Bełchatowie. Umówiłam się z nią na spacer po parku. Cieszyłam się na to spotkanie. Gdy doszłam na miejsce, ona już tam była. Siedziała na ławce z jakimś mężczyzną. Czyżby był to jej chłopak? Czemu mi nic nie mówiła?
- Cześć- podeszłam niepewnie.
-Cześć Izka, właśnie o Tobie mówiliśmy. Poznaj proszę, to mój przyjaciel, Damian.- wskazała swoeg towarzysza- a to właśniemoja siostra, Izka.- zwróciła się do niego.
- Cześ, miło mi Cię poznać- powidział i ujął moją dłoń.
- Hej, mi również- uśmiechnęłam się.
Przechadaliśmy się alejkami  i rozmawialiśmy. Ten Damian, to równy gość. Od razu Go polubiłam.Półtorej godziny później, gdy Ami musiała lecieć na spotkanie, podwiózł mnie ( motorem) do wujka. Niestety zauważyli to moi rodzice. Będę się musiala nieźle tłumaczyć.



*    *    *


-Dzień dobry, przywitałam się
-Cześć- usłyszałam głosy.
W meczu brały udział tylko cztery kobiety. po dwie w karzdym zespole ;) Dróżyna w której byłam, prezentowała sięnastęoująco: Ł.Żygadło-rozegranie, K.Ignaczak-libero, K. Skowrońska-Dolata-atak, A.Kruczek- przyjecie, T. Iwańca ( zaprosił Go wujek, aby był ktos z mojego środowiska, jak to powiedział ;) ) - przyjęcie, P. Żyła- środek i M.Kot-środek.
Natomiast nasi przeciwnicy:  M.Możdżonek-środek, P.Gacek-libero, P.Gruszka- atak, P. Zagumny- rozegranie, K.Stoch-środek A.Radwańska- przyjęcie i U. Radwańska-przyjęcie.
Siostry Radwańskie wzbudzały największe zainteresowanie. Osobiście cieszyłam się, że je poznałam.  Ogólnie to z tego całego grona osobiście znałam tylko wujka i trochę Grubsona ( uwielbiam tego gościa. ) Ciekawy człowiek. 
Mecz rozpocznie się za pół godziny.. Czas na rozgrzewkę. Wychodząc na boisko zauważyłam na trybunach Izę i Damiana. Świetnie się bawili, co mnie bardzo  radowało. 
Rozpoczął się mecz, hala była pełna.  Podczas sprzedaży biletów i akcji harytatywnej uzbierano dożo pieniędzy dla chorych dzieci.  O to nam chodziło.
Spotkanie zakończyło się tie-break'iem wygranym na przewagi 20;18 przez naszych przeciwników.
Ale to nic, w końcu chodziło o dobrą zabawę. A ta była i owszem. Najwięcej radochy było przy atakach Piotrka Żyły. 
Po tym (jakże wyczerpującym) starciu, nadszedł czas na wywiady. Dziennikarze podchodzili  do każdego po kolei. Kiedy miałam już spokuj, szubko poszłam się przebrać i odświerzyć. Pożegnałam się ze wszystkimi i podążałam do wyjścia. Po drodze zaczepłam pana Tomka.  Poprosiłam cz by wyprodukował moją płytę i zgodził się. Umówiliśmy się na dzisiejszy wieczór. Jedyny wolny termin.  Udałam się do wyjścia. Gdy przed budynkiem zobaczyłam Izę i Damiana, mimowolnie się uśmiechnęłam. :) Pożegnałam się z Grubim i dołączyłam do nich. Wraz z przyjacielem odprowadziliśmy siostrę do domu, po czym udaliśmy się do studia...



sobota, 24 sierpnia 2013

Nowy bohater...

Skoro nie będzie Go w bohaterach, to wstawię Go wam tu. 
Damian, 19l. Zajmuje się bitbox'em. Najlepszy przyjaciel Ameli. 
Towarzyszy jej wszędzie, wie o niej wszystko.

4. Nasza rzeczywistość nie istnieje...

Pewnego dnia, podczas porannego  biegania, zaczepił mnie pewien mężczyzna. Wysoki, niebieskooki brunet kogoś mi przypominał.
-Można się przyłączyć?- uśmiech nie schodził mu z ust.
-Jasne.-odparłam i biegłam dalej. Już po chwili dobiegł i wyprzedził mnie. Ja nie należę do tych co łatwo odpuszczają, więc przyśpieszyłam. Ścigaliśmy się nawzajem przez cały park. Byliśmy strasznie zziajani.
-Tak w ogóle, jestem Michał.-wyciągnął rękę w moją stronę.
- Amelia-uśmiechnęłam się
- Masz niezłą kondycję.
- Dzięki, staram się. Ty też.
-To co, może dasz się zaprosić na kawę?
- Kawy nie pijam, ale na herbatkę, czemu nie.
Spacerkiem dotarliśmy do przytulnej kawiarenki. W momencie gdy Michał otwierał drzwi, obudziłam się.
- Cholera!!- krzyknęłam
- Co jest?- kumpel( mój bitbox'owiec) zerwał się na równe nogi.
- Znów ten sen, to kurwa jest!
- Jprd dziewczyno, nie budź ludzi po nocach myślałem , że coś się stało!
-Odwal się! Mogłeś spać u rodziców, więc morda w kubeł!
Cisza. Śmiertelnacisza. Znów się obraził. I dobrze, przynajmniej będę miała spokój.
Nie mogłam spać, więc wciągnęłam dresy i wyszłam pobiegać. O piątej rano Gdańsk wygląda niesamowicie. Godzinę później wróciłam do motelu. Wszyscy jeszcze spali. Spakowałam swoje rzeczy, wymeldowałam i ruszyłam na salę, w której miał się odbyć dzisiejszy koncert. Wystąpię  wraz z innymi przedstawicielami młodego pokolenia rapu. Nie zabawię tu długo, bo jutro z samego rana jadę do Bełchatowa, bo za 2 dni mecz.


*    *    *


- Iza, wstawaj!- słyszę krzyki matki.
- Alemamo, jest sobota szósta ramo- protestuję.
-Wiem. Mamy z ojcem pilny wyjazd. Musimy odwołać nasz dzisiejszy wypad na piknik.
-Znowu!! Kto by się spodziewał?- ironizuję.
- Przepraszam córeczko, tak wyszło. Sprawy zawodowe. My z tatą nie protestyjemy, gdy ty wyjerzdżasz na mecze.
-To co innego. Wy macie dzieci, powinniście się nimi zajmować. Mam was dość. Wyjdź!!
-Za pół godziny przyjdzie wujek.
-Tak, tak, bo ja mam co=iągle pięć lat.
-My się po prostu o ciebie martwimy Izula.
- O mnie? A o Amelie? Zapomnieliście o niej!!??  Mam już szesnaście lat, nie potrzebuję niańki.
-Dosyś tego, młoda damo. Masz pół godziny!- krzyknęła i zatrzasnęła drzwi.
Wstałam, poszłam do łazienki wziąć prysznic i ubrałam się. Wysłałam esa do przyjaciółki i zbiegłam na śniadanie. W kuchni siedzieli rodzice. Zrobiłamm sobie płatki i zjadłam , nie odzywając się ani słowem. O wpół do ósmej, w drzwiach stanął Żygadło. Przywitałsię z rodzicami i ze mną. 
- Coś widzę, że moja ulubiona siatkarka nie ma dziś humoru.
-Tsa... znowu wyjerzdżają..
- Mam niespodziankę. Na pewno poprawi Ci nastrój- uśmiechnął się tajemniczo- Jak skończysz jeść, gdzieś Cie zabiorę.
-Już skończyła- rzuciłam i pobiegłam n górę po bluzę  itorebkę.
-Weż torbę treningową- zawołał z dołu
Zazwyczaj w soboty nie mamy treningu przed południem. Zdziwiło mnie to, ale nic nie powiedziałam.Wzięłam torbę i zeszłam na dół. Może ćwiczenia mi pomogą wyzbyś dię wściekłości...  
Jechaliśmy w skupieniu. Próbowałam być obojętna na wszystko, ale mi to nie wychodziło. Pogrążyłam się w myślach. Ostatnio staję się coraz bardziej podobna do siostry. Z charakteru oczywiście. Na wszystko nastawiam się negatywnie.
Z nostalgi wyrwał mnie wujek:
-Jesteśmy na miejscu.
Po wyjściu uderzyły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze : wujek wyciągnął z bagażnika swoją torbę treningową.
Nigdy tego nie robił, ale tłumaczyłam to sobie, że chce mi zrobić przyjemność, bo w pojedynkę ćwiczy się nudno i monotonnie. Za to drugą rzeczą było to, że parking przed haląbył zapełniony. Tego już nie mogłam wytłumaczyć.Spytałam co jest grane, a on odpowiedział, że to właśnie niespodzianka i mam być cierpliwa.


*    *    *


- Kurwa!!
-Co znowu?!
-Ten  głupi samochód znowu się popsuł.
-Ja ******** Dzwonie do mechanika. Zabiję go. 
-Stary, rono muszę być w Bełchatowie.
-Wiem. Mam pomysł. Mój kuzyn mógłby cię podwieźć.
-Ta... już to widzę .- mówiłam sarkastycznie.
-Nie, serio. Lubi Cię. Znaczy Twoje teksty, na pewno uda mi się go namówić.
- Hmm, czemu nie? :D- nie dokończyłam, bo Damian już telefonował..
Czasami rozmyślam, co bym bez niego zrobiła, czy poradziłabym sobie w życiu. Pomimo częstych kłótni, wskoczylibyśmy za sobą w ogień. To prawdziwa przyjaźń. Poznałam go gdy miałam szesnaście lat. On miałwtedy siedemnaście. W tym czasie byłam pogrążona w depresji. Uciekłam z domu, w którym czułam się niechciana i zaczęłam ćpać. Damian miał podobneproblemy. Doprowadziły go do próby samobójczej. Chciał rzucić się pod pociąg, ale w tym momencie zobaczył mnie . Siedziałam na peronie cała poharatana, a z rąk sączyła mi się krew. Powiedział, że wyglądałam jak śmierć: cała blada, wychudzona. To go ujęło. Podszedł, opatrzył ranę i czekał. Czekał, aż na niego spojrzę. Rozmawialiśmy do zapadnięcia zmroku. Tak się poznaliśmy. Uratowałam mu życie, nawet o tym nie wiedząc, a on pomógł mi uwolnić się od narkotyków. Od tej pory zawsze możemy na siebie liczyć.

Godzinę później byłam już w Bełchatowie.



*    *    *


- Niewierzę. -szepnęłam i spojrzałam pytająco na wujka.
- Taki lużny trening przed meczem gwiazd, pomyślałem, że chętnie byś do nas dołączyłą.
- Dziękuję-przytuliłam go.
Po dziesięciu minutach wyszłam przebrana na boisko. Otaczali mnie wspaniali sportowcy m.in. M. Możdżonek, P. Zagumny, K. Ignaczak, P. Gruszka, P. Gacek i S. Świderski. Żywe legendy, pomyślałam. Łukasz wszystkim mnie przedstawił, po czym rozpoczął się trening. Później dołączyła do nas Amelia. Wujek zwolił mnie z popołudniowego treningu  i 'powierzył w opiekę' Krzysiowi Ignaczakowi.  Siatkarze zaprosili mnie i siostrę na obiad. Było to bardzo miłe. Później wybraliśmy się na spacer i tak minął mi cały dzień.



niedziela, 18 sierpnia 2013

3. Nie znasz mnie, więc nie oceniaj...

Początki są trudne. Zawsze były i zawsze będą. Gdy zaczynałam nagrywać, musiałam zmierzyć sięz wieloma hejterami. Jednak życie wyzbawiło mnie uczuć, więc się nie załamałam i robiłam  dalej swoje.  Opłaciło się. O Lete usłyszała cała Polska. Zresztą nie tylko. Piosenki piszę w dwóch językach: Polskim i Niemieckim. Pewnie uznacie to za psyhiczne, ale nigdy nie czułam się  Polką. Jedyne co lubię w tym kraju , to  siatkówka. Dlatego cieszę się, że moja siosrta się  zuajęła tym sportem. No i jest jeszcze Łukasz Żygadło. Zawsze był dla nas ' dobrym wujkiem' ; służył dobrą radą, pocieszał i pomagał. Jemu zawsze mogłam się wyżalić i mówić o wszystkim. W przeciwieństwie do rodziców, zawsze miał dla nas czas. Matki i ojca nigdy nie było w domu. Może i dobrze, bo nie umiałam się z nimi dogadać. W moim mniemaniu szmacili mnie. Nienawidzę ich. Ale wracając do tematu, zawsze ciągnęło mnie za zachodnią granicę. Czułam przynależność do tego kraju. Buntowniczka z wyboru, można by żec.


*    *    *

- Dziewczyny, ruszać się. Jutro ciężki mecz. Ruuchy, ruuchy.
Pół godziny później dziewczyny powędrowały do szatni. Rozdzwonł się telefon Izabelli. 
- Cześć, nie przeszkadzam?- przywitała ją Amel.
- Jasne, że nie, co u cb?
- Mam sprawę.
- Co się dzieje?
- nic ,wszystko w porządku. Słyszałam, że niedługo w Bełchatowie odbędzie się charytatywny mcz siatki. Prawda?
- Tak, w sobotę za tydz, czemu pytasz?
- Hmm, a jesteś może u wujka?
- Siedzę w szatni muszę się przebrać, ale zaraz pójdę. Mam coś przekazać?
- Tak  pozdrów Go i spytaj, czy nie dał by rady jakoś mnie tam wkręcić. OK?
- Chcesz zagrać?- Izę to zaskoczyło.
- Tak , muszę odpocząć po trasie, rozumiesz, prawda? Dobra, to zadzwonię wieczorem, bo teraz wychodzę, pa.- rozłączyła się.
Iza w mgnieniu oka przebrała się i popędziła do auta, w którym już czekał Łukasz. Dziewczyna przekazała wiadomość, a tem obiecał, że coś załatwi. Na takim wydarzeniu mile są widziane osoby rozpoznawalne nie tylko przez siatkówkę.

*    *    *

Zdecydowałam się na taki krok aby pomóc chorym dzieciom. Chę im dać trochę radości i zabawy. Zarówno my jak i kibice będą mieć wiele frajdy. Od dziecka interesuję się siatkówką, al nie tak bardzo jak moja siostra. Ja wybrałam inną drogę życia. Jak mawia pewien raper: " Połączyła mnie jedynie więż z kulturą hip-hop" . Tak więc  nasze drogi się rozeszły, ale nadal mamy świetny kontakt. Wspieramy się nawzajem. I za tydzień znów spotkam moją małą siostrzyczkę :) Ten czas szybko zleci.....








wtorek, 6 sierpnia 2013

2. Jestśmy inne, ale zawsze będziemy siostrami...

Moje życie jest wspaniałe! Mam cudownych rodziców i siostrę, z którą mam świetny kontakt, mimo że nie mieszka z nami. Uprawiam najcudowniejszy sport na świecie, a mój idol, mój mentor, jest przyjacielem rodziny. Znam Go od dziecka i wciąż nazywam ' wujkiem' :). To niesamowite, że mimo upływu lat, niektóre rzeczy się nie zmieniają...

*    *    *


Iza wraz z innymi dziewczynami udają się po treningu do szatni. Łukasz siedzi na ławce. Dżwi hali otwierają się i do środka wchodzi długowłosa  brunetka. Ma na sobie jeansy, długą, sportową bluzę i czapkę z daszkiem. Podchodzi i siada obok mężczyzny. 
- Dzień dobry, wujku.
- Amelia? Nie poznałem Cię!- uściskał ją - W końcu mas odwiedzasz. Co u ciebie?
- U mnie okej. Mam dużo pracy. Jak nie daję koncertu to siedzę w studio i nagrywam, albo piszę piosenki. Niedługo mam koncert w Łodzi, ale po drodze znalazłam trochę czasu , żeby tutaj wpaść.
- Rodzicena pewno się ucieszą, nie mówiąc już o Izie.  Właśnie skończyliśmy trening, powinna zaraz przyjść. A na  jak długo zostajesz?
- Wujku, ja nie zostaję. Nie mam rodziców, To dla mnie zupełnie obcy ludzie. 
- Nie mów tak.. 
-Jk mam tak nie mówić! Wiesz, że ich nienawidzę , nie chcę ich znać. Chciałam tylko odwiedzić siostrzyczkę i najlepszego wujka.- uśmiechnęła się.
Rozmawiali kilka minut, po czym z szatni zaczęły wychodzić młode siatkarki. Izabell wlokła się na końcu. Zawsze po treningu Łukasz odwoził ją do domu. Mieszka trzy domy dalej, więc nie przeszkadza mu to. Dziewczynie też nie. 
-AMELIA!!!- krzyknęła, gdy ujrzała siostrę- To naprawdę Ty? Nie wierzę!- była zszokowana i szczęśliwa.
-Nie, ksiądz proboszcz, głupolu ;). 



*    *    *
Po wizycie w  rodzinnym mieście nadszedł czas na występ. Wszystko się udało. Kilka dni później wyleciałam do Afryki. Wiele się nauczyłam podczas podróży. To było miłe przeżycie, miła odmiana. Zrozumiałam, że przy problemach tych ludzi, moje są takie małe... bardzo małe. Przebywając tu, pomogłam naprawdę wielu ludziom. To niesamowite uczucie... Teraz, gdy minęło kilka lat mogę stwierdzić, że dobrze zrobiłam zostawiając rodzinne strony i tych pojebanych ludzi. Tak, jedno się nie zmieniło.... minęło tyle czasu, a ja dalej ich nienawidzę.... Nie wiem, co Bella w nich widzi.